Pracując kiedyś w powiecie nowogrodzkim słyszałem, że pewien stolarz w Nowogródku wyrabiający trumny reklamował je jako: „Sosenne, suche, żywicą pachnące, nieboszczyku wielce na płuca zdrowe”. Ja tej reklamy nigdy nie widziałem i przypuszczam, że był to raczej żart.
W Stanach Zjednoczonych – w miejscowościach, w których zapotrzebowanie na usługi zakładów pogrzebowych jest mniejsze niż zdolność przerobowa tych zakładów, troska o pozyskanie klienta czasami przybierała formy podobne do żartu. Pracownicy zakładów pogrzebowych odwiedzają domy i szpitale, gdzie leżą chorzy i dowiadują się o stan zdrowia pacjentów. Jeżeli ocenią, że któryś z nich nie rokuje nadziei na przeżycie – to jeszcze za jego życia nawiązują kontakt z jego rodziną, ofiarując swoje usługi nieraz po cenach konkurencyjnych.
Żona inżyniera R. zachorowała i została skierowana do szpitala. Właściciel pobliskiego polskiego zakładu pogrzebowego odwiedzał szpital codziennie, dopytywał się o stan zdrowia pani R., który stale pogarszał się. Wreszcie pogorszył się na tyle, że jego zdaniem należało przystąpić do akcji.
Wystosował do inżyniera ofertę tej treści: „Szanowny panie inżynierze. Z głębokim żalem dowiedzieliśmy się, że czcigodna małżonka Szanownego Pana ciężko zaniemogła i że stan jej zdrowia jest beznadziejny. Więc gdyby Panu Bogu spodobało się powołać czcigodną małżonkę Szanownego Pana Inżyniera do swojej chwały, to bylibyśmy uhonorowani, gdyby nam Szanowny Pan zlecił dokonanie wszystkich czynności związanych z ułożeniem czcigodnej małżonki na wieczny spoczynek. Zapewniamy Szanownego Pana, że wszystkie te czynności wykonamy ku Jego pełnej satysfakcji. Jesteśmy pewni, że czcigodnej małżonce Pańskiej jako Polce będzie przyjemnie, że w ostatnią jej ziemską podróż przysposobiły ją polskie ręce. Zapewniamy także Szanownego Pana, że żadna męska ręka nie dotknie kochanego ciała”. Widziałem to kochane ciało – dwadzieścia dwa lata później – cieszyła się jeszcze dobrym zdrowiem.