W roku 1950 pracowałem w Providence Hospital w miasteczku Waco w Texasie. Któregoś dnia przyszło do mnie dwóch dobrze już starszych panów, podali swoje nazwiska jako Jefremienko i Warmuszko i pytali, czy wiem co się dzieje w Polsce. Jak dalece zniszczone jest Warszawa, czy już dużo odbudowano itd. Warmuszko mówił dobrze po polsku, Jefremienko rozumiał, lecz mówił tylko po rosyjsku. Opowiedziałem, co wiedziałem i zapytałem, dlaczego interesuje ich Polska i Warszawa, skoro są Rosjanami. Jefremienko wyjaśnił mi, że przed I Wojną Światową był oficerem jednego z pułków stacjonujących w Warszawie. Warszawę znał dobrze i dlatego teraz interesuje go to, co się tam działo i dzieje. Warmuszko uważał się za Warszawiaka, gdyż urodził się w Warszawie, gdzie jego ojciec był policjantem. On także był policjantem początkowo w Warszawie, a później w Otwocku. Zachwycał się Otwockiem. Uważał, że była to najpiękniejsza miejscowość, jaką w życiu widział. Jakie tam były piękne wille, a powietrze jakie zdrowe. Nie było wtedy lekarstwa na gruźlicę, a do Otwocka przyjeżdżali ludzie chorzy na nią i samo powietrze ich leczyło. Powiedziałem, że znam Otwock, gdyż pracowałem w tamtejszym sanatorium policji państwowej. Wtedy Warmuszko zaczął wypytywać o Otwock. Czy w dalszym ciągu przyjeżdżało tam przed wojną tylu letników, jak przedtem, czy było tak samo wielu Żydów, a zwłaszcza Żydówek, czy pociągi w soboty były tak samo przepełnione, czy może dawano pociągi dodatkowe itd., itd. Jedno, co mu się w Otwocku nie podobało, to usytuowanie stacji kolejowej między torami, przez co dojazd do niej był utrudniony. W dodatku dość duży plac przed stacją opada ku podjazdom, przez co woda deszczowa spływa w dół i zalewa je. Wprawdzie w najniżej położonych punktach wybudowano studzienki chłonne, lecz na placu był postój dorożek konnych. Woda deszczowa zmywała pozostawiane przez konie zanieczyszczenia zamulając studzienki, które nie tylko wody nie przepuszczały, ale także strasznie cuchnęły. Ludzie miejscowi wiedzieli, że po większym deszczu na drugą stronę torów należy przejeżdżać trochę dalej od stacji, gdzie jest przejazd przez tory. Przejezdni wjeżdżali pod tory i jeżeli to był pojazd konny, a tych był większość, to przejeżdżał – natomiast, gdy trafiło się auto, to woda zalewała motor i trzeba było auto wyciągać końmi. „Prawie raz to była heca. Miałem akurat służbę na dworcu, a tu ktoś krzyczy, że generał się utopił. Wiedziałem co to znaczy. Wziąłem parokonną dorożkę, podjeżdżamy do podjazdu, a tam Generał Gubernator Warszawski ze swoją damą siedzą w samochodzie pośrodku bajora. Dorożkarz wyprzągł konie, wsiadł na jednego, ja wszedłem do wody niemal po pas, zaprzągłem konie do samochodu i wyciągnęliśmy Gubernatora z wody. Myślałem, że Gubernator będzie mi wdzięczny, że go wyratowałem z nieprzyjemnej sytuacji, ale się pomyliłem. „Ty sukinsynu – powiedział – czemu na drodze nie ma ostrzeżenia, że droga po deszczu nie nadaje się do przejazdu? Ja cię do tiurmy posadzę!” Myślałem, że zacznie nawet bić, a przecież informowanie o stanie dróg nie do mnie należało. Dobrze, że zapalenia płuc nie dostałem, bo woda była zimna. Następnego dnia przyjechali strażacy i wodę wypompowali”.
Opowiedziałem mu, że za mojej bytności w Otwocku Generał Składkowski chcąc zaskoczyć wszystkie urzędy swoją niespodziewaną wizytą wjechał nieopatrznie pod tory i też mu woda zalała motor i przez jakiś czas tkwił pośrodku bajora ku uciesze licznie zgromadzonych letników. Po jakimś czasie znalazł się policjant, który przyniósł ławkę, po której generał bezpiecznie przeszedł na suchy ląd. Tym razem policjant był także pierwszą osoba, na której generał wyładował swoją złość. Po policjancie przyszła kolej na burmistrza, który tłumaczył się, że za tereny kolejowe nie odpowiada. Trzecią osobą był zawiadowca stacji, ale i ten nie poczuwał się do odpowiedzialności. Następnego dnia też przyjechali strażacy i wypompowali wodę. Jefremienko przerwał nam naszą rozmowę:
„Osipie Nikołajewiczu, ten wasz generał to na pewno ni utopił się w Otwocku”.
„A dlaczego nie?”
„Bo krótko przed wojną jechaliśmy na manewry i w Otwocku przejeżdżaliśmy przez tory kolejowe, a nie pod torami”.
„Tak – powiedział Warmuszko – trochę dalej od stacji jest przejazd przez tory kolejowe i wszyscy wiedzą, że po deszczu podjazd jest zalany wodą i jadą tamtędy.”
„Nie – upierał się Jefremienko – przejeżdżaliśmy blisko stacji kolejowej i jechaliśmy przez tory, a nie pod torami”.
Powiedziałem, że pan Warmuszko ma rację, że to mogło być w Otwocku, gdyż ja pracowałem w Otwocku w roku 1927 i wtedy w pobliżu stacji był podjazd pod torami i nie wyglądał na nowo wybudowany. Było to dopiero siedem lat po wojnie i Polska miała wiele pilniejszych spraw do wykonania, niż budowa podjazdu w Otwocku.
„A rozebranie soboru na Placu Saskim, to też było pilne?” – zapytał Jefremienko. Powiedziałem, że w pewnej mierze było pilne, gdyż stał na nieodpowiednim miejscu i był niepotrzebny.
„Ale to była piękna budowla”.
„Tak, była nawet bardzo piękna – przyznałem – ale, że była i niepotrzebna i nie na odpowiednim miejscu, więc trzeba było ją usunąć. Gdyby stała nie w samym centrum miasta i nie kłóciła się z otoczeniem, na pewno zostawiono by ją w spokoju.”
„My wam tego nie wybaczymy”.
„My, to znaczy kto?”
„My, stara emigracja rosyjska”.
„Wam to prawdopodobnie nie pomoże, a nam nie zaszkodzi” – powiedziałem.
„To się jeszcze okaże. Burzenie świątyń jest zbrodnią i ci, którzy to spowodowali muszą być ukarani”.
„Osipie Nikołajewiczu, dowiedzieliśmy się tego, co nam było potrzebne i nie będziemy zabierać więcej czasu panu doktorowi”.
Obaj panowie pożegnali się ze mną i poszli. Po paru dniach przyszedł do mnie Warmuszko. Był w wesołym nastroju i powiedział, że powie mi coś, co na pewno mnie ubawi.
Zastrzegł się, że nie jest dokładnie o tych sprawach poinformowany, gdyż tamtych o to nie pytał, bo jeszcze zaczęliby się domagać składek od niego. Ale wie, że oni tutaj mają swojego cara, swoich ministrów, gubernatorów, dowódców okrętów itd. Przed wojną Jefremienko starał się o Generał-Gubernatorstwo Warszawskie. Wtedy mu odmówiono. Teraz starzy wymierają, młodzi się tymi sprawami nie interesują. Stanowiska się opróżniają, a kandydatów na ich obsadzie brak, więc niewykluczone, że Jefremienko otrzymał wreszcie swoje Generał-Gubernatorstwo Warszawskie.