Marksizm-Leninizm

Przed pierwszą wojną światową mój starszy brat Franciszek będąc studentem Uniwersytetu Moskiewskiego brał udział w jakiejś wyprawie naukowej badającej bogactwa naturalne Rosji. Po powrocie z tej wyprawy był zdania, że Rosja jest najbogatszym państwem świata. W górach azjatyckich ma nieprzebrane ilości wszelkiego rodzaju minerałów, nie wykluczając srebra, złota i platyny. Ma też wielkie zasoby węgla kamiennego i ropy naftowej, ogromne obszary urodzajnej gleby, nieprzebyte lasy pełne wszelkiego rodzaju zwierzyny oraz rzeki i jeziora pełne ryb. Był przekonany, że jeżeli podniosą oświatę, cywilizację i kulturę i bogactwa te zaczną być wykorzystywane, to ludność Rosji będzie żyła w dobrobycie, jakiego nie zna historia. Przyszedł jednak rok 1917 i „Wielki Lenin” rozpętał „Wielką Rewolucję” pod dwoma hasłami: Dałoj gramotnyje – precz z oświeconymi i Biełyje ruczki czupije trudy liubiat – Białe rączki lubią cudze trudy.

Rozpoczęła się bezprzykładna rzeź tych oświeconych i białorękich. Ile ich wymordowano trudno ustalić. Wymordowano dużo. W latach dwudziestych rozmawiałem z polskim działaczem lewicowym Stanisławem Thuguttem, który mi powiedział, że ówczesny przedstawiciel radziecki w Polsce zaoferował polskiej lewicy bezinteresowną braterską pomoc Związku Radzieckiego w wypadku, gdyby polska lewica usiłowała przejąć władzę siłą. Na wyrażoną wątpliwość, że tak zdobytą władzę trudno byłoby utrzymać, dał odpowiedź:
„Zrobicie to, co my zrobiliśmy u siebie i będziecie rządzić bez kłopotu”.
„A co wy zrobiliście?”
„Zlikwidowaliśmy potencjalnych przeciwników”.
„Ilu?”
„Statystyki nie prowadziliśmy, ale tak na oko licząc około 20 milionów. Ludność Polski jest plus-minus dziesięciokrotnie mniejsza, zlikwidujecie 2 miliony i będziecie mieli spokój”.
Z tak wspaniałomyślnej pomocy polska lewica nie chciała skorzystać. W roku 1945 rozmawiałem z oficerem radzieckim, który przed wojną pracował jako inżynier w gazowni. Pracowało tam 16 inżynierów. On dzielił pokój z innym kolegą, ale niektórzy starsi, to nawet mieli cały pokój dla siebie. Po pracy zbierali się u któregoś z kolegów, jeden przyniósł chleba, inny słoniny lub kiełbasy, a jeszcze inny butelkę wódki. Pojedli, popili, pośpiewali i mieli bardzo przyjemne życie.

W roku 1947, gdy byłem lekarzem okrętowym na m/s „Batory” wielu radzieckich przedstawicieli dyplomatycznych, handlowych i innych pływało do Nowego Jorku. Wiedziałem, że w Kraju Rad jest nędza, jednak z ciekawości pytałem mężów czy to lub owo można u nich kupić. Odpowiedź zawsze otrzymywałem jednakową. U nich wszystkiego jest pod dostatkiem i wszystko można kupić. Żony dyplomatów na ogół nie były zakłamane i gdy były same przyznawały, że u nich wszystkiego brakuje, nawet produktów codziennego użytku jak nici, igły czy guziki.

Pod koniec lat sześćdziesiątych przez jakiś czas czytywałem sobotnie wydania Izwiestii, w których były obrazki z życia Związku Radzieckiego. Pokazywano w nich ludzi o mózgach wypranych ze zdrowego rozsądku, jednak zajmujących kierownicze stanowiska. Na przykład Natasza płaci za wodę czterdzieści parę kopiejek miesięcznie. Któregoś dnia licznik wykazał 4800 rubli. Natasza odmawia zapłacenia tej sumy twierdząc, że licznik na pewno jest zepsuty. Przyszedł specjalista i stwierdził, że licznik istotnie jest zepsuty. To ile mam zapłacić? Tyle, ile wynosi wskazanie licznika. Natasza odwołuje się do coraz wyższych instancji i wszędzie przegrywa. Wtedy chwyciła się ostatniej deski ratunku pisząc do redaktora Izwiestii z prośbą o pomoc. Redaktor zatelefonował do zarządu wodociągów i zapytał, czy znana im jest sprawa Nataszy. Oczywiście, że jest nam znana. Czy to jest możliwe, żeby ona zużyła tyle wody? W mieście jest duży zakład przemysłowy i zużywa znacznie mniej wody, więc w jaki sposób mogła ona jej tyle zużyć? To ile ma zapłacić? Tyle ile wskazał licznik. Przecież sami mówicie, że ona tyle wody zużyć nie mogła. My możemy zgadywać, a licznik wykazał.

Przykład drugi: W pewnym mieście rósł stary wiąz. Był tak wielki i stary, że zaczął schnąć. Zarząd miasta zwrócił się do odpowiedniej instytucji z prośbą o usunięcie go. Przyjechała ekipa powołana do wykonania takich czynności i rzekła, że nie jest w stanie tego zrobić, gdyż nie ma ani tak długiej piły, ani kranu, żeby go położyć tam, gdzie należy. Jak zdobędą odpowiednie urządzenia, to przyjadą i wiąz usuną. Minęło 8 lat, ekipa nie przyjechała, a suche gałęzie zaczęły spadać ludziom na głowy. Wtedy zarząd miasta zaczął kołatać do coraz wyższych instytucji domagając się usunięcia drzewa. Najwyższa instytucja autorytatywnie orzekła: „Jak wynika z planu sytuacyjnego, wiąz znajduje się na chodniku przed domem Nadieżdy, która jest zobowiązana do utrzymania chodnika w stanie normalnej używalności, należy polecić jej, aby wiąz usunęła we własnym zakresie”. Takich obrazków były dziesiątki. Przytoczę jeszcze jeden o wykonaniu planu. W pewnej fabryce zepsuła się maszyna. Dyrektor pojechał do fabryki produkującej takie maszyny, zakupił jedną i prosił o przysłanie jej pod wskazany adres. Transport miał się odbywać początkowo koleją, potem okrętem. Mijały miesiące, a maszyna nie była dostarczona. Wreszcie delegat pojechał, by zbadać przyczynę zwłoki. Okazało się, że maszyna została zapłacona, opuściła fabrykę i została przyjęta na kolej. Następnie była przetransportowana na okręt, na którym pływa już kilka miesięcy ułatwiając załodze wykonanie „planu przewozowego”.

Różni sowietolodzy obliczają, że rewolucja rosyjska pochłonęła pięćdziesiąt do sześćdziesięciu milionów ofiar. Z czego około 20 milionów zostało zamordowanych w czasie zdobywania władzy przez partię. Wielki Lenin – twórca „Wielkiej Rewolucji” jest otaczany czcią niemal boską, zwłoki jego zostały zabalsamowanie i wystawione na widok publiczny we wspaniałym mauzoleum. Miliony ludzi, obywateli Związku Radzieckiego przechodzą obok jego trumny, by popatrzeć na twarz wielkiego bohatera. A co on wielkiego zrobił? Spowodował wymordowanie dziesiątków milionów osób, a setki milionów skazał na nędzę i ogłupił całe społeczeństwo. Do tego stopnia, że elita rządząca Krajem Rad przez 70 lat zgodnie ze wskazaniami Marksa i Lenina, patrząc na katastrofalne skutki tych rządów, po dzień dzisiejszy nie może dopuścić się świętokradczej myśli, że te wszystkie wskazania są błędne. Zniszczyć kulturę można szybko, natomiast podnieść ją na wyższy poziom, to proces powolny. Na pewno będzie musiało minąć wiele pokoleń, zanim społeczeństwo radzieckie osiągnie poziom kulturalny, który pozwoli jej ocenić skutki działalności Lenina i zdejmie go z piedestału, na który został wyniesiony w najciemniejszym okresie historii tego kraju.

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.