Miecio Luft

W klasie Miecio był najmłodszy i najniższy, na dodatek miał jeszcze dziecinny głosik. Gdy ogłoszono zaciąg do formującego się w Lękawie szwadronu ochotniczego, Miecio wraz z innymi kolegami pojechał do Lękawy, mając nadzieję, że będzie przyjęty w poczet tego szwadronu. Spotkał go zawód.

Powiedziano mu, że owszem będzie przyjęty, ale za jakieś dwa-trzy lata. Gdy się dowiedział, że ja zostałem dowódcą tego szwadronu przyszedł do mnie i powiedział, że bardzo by chciał być razem z kolegami. Moim zdaniem Miecio był za słaby. Pomyślałem, że ja nie je­stem ostatnią instancją, która zadecyduje o jego przydatności i poprosiłem pana Rybczyńskiego o wpisanie go na listę członków szwadronu. Pomyślałem, że jak poćwiczy przez jakiś czas razem z kolegami, będzie to z pożytkiem dla jego zdrowia, a komisja lekarska zakwalifikuje go lub nie. Został zakwalifikowany, pojechał na front i pełnił służbę na równi z inny­mi.

Było to już po bitwie Zasławskiej. Zapadał już mrok, kiedy zbliżaliśmy się do wsi Kumanowce, z której wyjeżdżał w naszym kierunku oddział ka­walerii bolszewickiej. Bolszewicy, gdy nas zobaczyli zawrócili i przegalopo­wali przez wieś i przez znajdujący się na jej skraju most. Ruszyliśmy w pogoń za nimi. Przegalopowaliśmy przez wieś i zatrzymaliśmy się przed mostem. Zrobiono rozpoznanie czy we wsi nie ma bolszewików i wszyscy rozeszli się po kwaterach. Moja kwatera była w najbliższej od mostu stodo­le. Byłem w złym nastroju, gdyż nie dostaliśmy obiadu, a czas kolacji już dawno minął. Położyłem się na słomie i zasnąłem. Nie wiem, jak długo spałem. Obudził mnie ktoś z placówki przy moście i powiedział, że w na­szym kierunku jedzie armata. Wziąłem karabin maszynowy i poszedłem na placówkę.

Z drugiej strony rzeki słychać szczęk żelaza przypominający odgłos armaty jadącej po wyboistej drodze. Ale w jaim celu armata przed linią frontu? Naraz usłyszałem: “Ukazywaj darogu”. Głos wyraźnie Mie­cia, ale skąd on po drugiej stronie i w dodatku z armatą? Usłyszałem, że konie weszły na most. Należałoby oddać serię, ale ten głos. Oddałem je­den strzał w powietrze. Usłyszałem “nie strzelaj” i byłem pewien, że to głos Miecia. Za chwilę “armata” znalazła się po naszej stronie mostu. Okazało się, że Miecio został wyznaczony do eskortowania kuchni polowej wiozącej nam kolację. Nie wiadomo, kto zawinił, że zamiast do naszej trafił do innej wsi zajętej przez bolszewików. Gdy się zorientował, że źle trafił, zawrócił na zachód. Od czasu do czasu krzyczał ukazywaj darogu, aby bolszewicy, jeżeli go usłyszą myśleli, że to swój i nie pytali, kto jedzie.

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.